Spiski #4: Jak podążać za nauką

Jeśli chcemy podążać za nauką, musimy oduczyć się fałszywej lojalności i uproszczonych, politycznych podziałów.

Gdzieś tam, jestem obcy wobec czegoś, co jest we mnie;

gdzieś tam, jestem „inny”; ale nie inny od innych, ale inny od „swoich”.

Georges Perec

Ponieważ aktualnie kłócimy się o wszystko, kłócimy się też o naukę. Ale czy kłócimy się mądrze? W trakcie pandemii powiedziano nam wprost – follow the science. Podążaj za nauką, a nauka jest w korporacyjnej telewizji i korporacyjnej gazecie. Nie szukaj wiedzy na marginesach, bo jak zejdziesz z utartej przez nas ścieżki, napadną cię zbójcy, którzy wierzą w płaską ziemię i leczenie zdrowaśkami. Nie masz kompetencji, więc nie myśl na własną rękę – tak robią tylko niebezpieczni wariaci.

Fakt, w sieci pełno jest głupot na temat różnych twierdzeń naukowych (i nienaukowych) i pełno grup, które budują na nich polityczny kapitał. Nie oznacza to jednak, że mainstream mówi nam prawdę. Też ma swoje interesy, których będzie strzegł niezależnie od tego czy fakty będą z nimi współpracować. Przez ostatnie miesiące staram się śledzić – na ile może to robić całkowity laik – różne pojawiające się badania na tematy związane z pandemią. A pojawia się ich wiele. Znakomita większość z nich nie trafia do opinii publicznej przez oficjalne kanały. Co w takiej sytuacji oznacza podążanie za nauką?

Prowizorycznie można powiedzieć, że istnieje nauka i Nauka. Ta pierwsza jest zbiorem wszystkiego, co wiadomo i nie wiadomo na dany temat. To całość w ruchu, której nikt ostatecznie nie trzyma pod kluczem, nikt nie jest jej właścicielem. Pełno w niej niespójności, otwartych kwestii i nagłych zwrotów, kiedy jeden artykuł czy badanie laboratoryjne podważa wcześniejszy stan wiedzy. Co więcej, istnieje w niej zazwyczaj wiele zmiennych a przedstawienie szczegółowych ustaleń w sposób zrozumiały dla niespecjalistów wcale nie jest łatwe.

Ale jest jeszcze Nauka (wielka litera jest tu znakiem ironii), czyli całkiem ludzka, a nawet arcyludzka strona wiedzy, uwikłana w te same mechanizmy, co wszystko inne. Są hierarchie, napięcia, zależności. Pozytywne i negatywne emocje, które modelują niekiedy to, w jaki sposób działają laboratoria, co się w nich bada a czego nie i czyje wyniki zyskują uznanie. Wynaleziono wiele mechanizmów ograniczania subiektywnych lub grupowych uwikłań procesu ustalania obowiązującej wersji, ale nie ma takiego, który redukowałby ludzki aspekt do zera. Jak w piłce nożnej, gdzie od niedawna stosuje się powtórki wideo jako narzędzie wspomagające omylne oka arbitra. Tyle tylko, że ostatecznie to ludzie obsługują tę technologię i wiele z ich decyzji skażonych jest czymś tak niedoskonałym jak interpretacja.

Polityczny wymiar nauki widać również w tym, że przecina się z decyzjami władz, podpowiada rozwiązania, które – jak w przypadku pandemii – za chwilę staną się obowiązującym standardem sprawowania pieczy nad populacją. Z tego względu należy za nią podążać, ale nie jak uczeń podąża za mistrzem albo wierny za kaznodzieją, ale raczej jak detektyw, który podąża za tropem. Zwłaszcza, że specjalistyczny język i wiedza ekspercka są świetną zasłoną, za którą skrywać się mogą interesy, ambicje i korupcja. Pamiętacie, ile mówiono nam o ekonomii neoliberalnej jako nauce ścisłej i zamykano usta krytykom kosmicznymi wykresami i wyliczeniami? Medycyna też ma swoją polityczną stronę czy tego chcemy czy nie.

Już choćby z tego względu podejrzane powinno się nam wydawać, gdy publiczny funkcjonariusz uważa się za wcielenie Nauki i krytykę własnych decyzji odbiera jako pomyłkę z definicji. Ktoś tak robi? Ano niejaki Anthony Fauci, wieloletni dyrektor NIAID (National Institute of Allergy and Infectious Deseases), główny doradca medyczny Donalda Trumpa i Joe Bidena w czasie pandemii koronawirusa. Mówiąc inaczej jest to człowiek niezwykle wpływowy w kwestii zarządzania pandemią nie tylko w USA, ale na całym świecie. Dysponuje gigantycznym budżetem na granty badawcze i od jego decyzji zależą dokonania oraz kariery wielu badaczy w dziedzinie chorób zakaźnych. Jest więc w pewnym sensie Nauką, choć niekoniecznie oznacza to, że reprezentuje naukę. W trakcie pandemii zaskarbił sobie sympatię wielu liberalnych wyborców, bo na tle Trumpa wygadującego co chwila niestworzone rzeczy jawił się jako opanowany i racjonalny naukowiec. Nie jest to zbyt wysoko postawiona poprzeczka, ale taki mamy klimat.

Gdy Trumpa na stanowisku prezydenta zastąpił Biden, szybko okazało się, że Fauci jest dosłownie niezwalnialny. Zapytana przez dziennikarza czy wyobraża sobie jakiekolwiek okoliczności, w których główny doradca medyczny straciłby pracę, Jen Psaki, rzeczniczka prasowa Bidena odpowiedziała wprost: „Nie”[1]. Sam zainteresowany, gdy znalazł się w ogniu krytyki ze strony republikanów, stwierdził: „ataki na mnie są, mówiąc szczerze, atakami na naukę”[2]. Na czele doradców medycznych prezydenta stoi więc ktoś, kto uważa się za nieomylnego i kto pod żadnym pozorem nie może zostać zwolniony. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie nie wygląda to na pozycję, którą powinien zajmować jakikolwiek funkcjonariusz publiczny. Fauci stał się figurą polityczną, jedną z wielu postaci wyznaczających linię podziału w toczącej się wojnie kulturowej. Politycy opozycyjni będą traktować go jak przedstawiciela wrogiego obozu, a rządzący w Stanach demokraci będą go bronić jak swojego choćby nie wiem co. Oto Nauka w działaniu.

Akurat znam co najmniej kilka powodów, dla których można by Fauciego zwolnić, a przynajmniej dopuścić taką możliwość. Pierwszym z nich jest podnoszone przez republikanów meandrowanie w kwestii przydatności masek do ochrony przed wirusem. W słynnym wywiadzie dla programu 60 Minutes na początku pandemii Fauci przekonywał, że noszenie maseczek przez wszystkich jest bez sensu, bo i tak nie zatrzymają one transmisji wirusa. Ludzie mogą natomiast nabrać dzięki nim złudnego przekonania, że wolno im funkcjonować normalnie[3]. Maseczki powinno się zarezerwować dla pracowników służby zdrowia. Za tymi słowami poszły oczywiście media i politycy podtrzymując przekonanie o nieskuteczności maseczek. Niewiele później dominująca narracja uległa całkowitemu odwróceniu, a noszenie maseczek wręcz nakazano we wszystkich wnętrzach, urzędach, sklepach, itd.

Nawet wcielona Nauka może zmienić zdanie, nie w tym rzecz. Doszły nowe dane, wiedza uległa poszerzeniu, więc trzeba zmienić zalecenia – rozumiem. Problem polega jednak na tym, że tłumacząc się z tych słów później, Fauci bez żenady przyznał się do świadomego mówienia nieprawdy w obawie przed tym, że zabraknie maseczek dla lekarzy i pielęgniarek, gdy wszyscy postanowią je sobie kupić na własny użytek. No cóż, zgodnie z własną deklaracją okłamał więc opinię publiczną. Gwoli ścisłości trzeba zaznaczyć, że w pierwszym wywiadzie wspomina on o braku zaopatrzenia, ale nie podaje go jako głównego, a właściwie jedynego powodu swoich zaleceń. Ludzie przecież mogli uszyć maski sami. Mogli też użyć tych, które mieli, gdyby tylko wiedzieli, że zapewnią im ochronę[4]. Jeśli sytuacja, w której funkcjonariusz państwa odpowiedzialny za doradztwo w kwestii zdrowia publicznego świadomie naraża zdrowie i życie obywateli nie jest powodem do jego zwolnienia, to zaiste nie ma takiego powodu w ogóle.

Ale to nie jedyny przykład tego, jak działa Nauka, w którą mainstream każe nam wierzyć bezkrytycznie. Zajrzyjmy za kulisy dwóch fundamentalnych nieodbytych dyskusji w sprawie pandemii: pochodzenia Sars-CoV-2 i lockdownu jako strategii walki z pandemią. Fauci od samego początku propagował tezę, że wirus wziął się z natury i prawdopodobnie przeniósł na ludzi z nietoperzy na tzw. mokrym targu w Wuhan. Wszystkie inne wersje – również ta, że wirus mógł zostać wygenerowany w laboratorium i wyciec z niego w wyniku zaniedbań – zostały uznane za teorie spiskowe. Niezależnie od tego, że w mieście Wuhan funkcjonuje Instytut Wirusologii, gdzie prowadzone były badania nad nowymi szczepami wirusów podobnych do Sars-CoV-2. Dopiero w 2021 roku zaczęto przyglądać się oficjalnej tezie z pewnym sceptycyzmem, a wersja o wycieku z laboratorium nabrała prawdopodobieństwa.

Posłuchajcie. W 2014 roku administracja Obamy wstrzymuje badania typu gain-of-function, których zwolennikiem jest od lat Anthony Fauci. Badania te polegają na modyfikacji istniejących w naturze wirusów w taki sposób, aby zyskały nowe funkcje, między innymi mogły przenosić się na ludzi. Uzasadnienie dla tego rodzaju eksperymentów jest następujące: dzięki modyfikacji wirusa będziemy zdolni przygotować się na możliwe epidemie opracowując zawczasu odpowiednie typy szczepionek. Pomimo zakazu, Fauci postanowił sfinansować ryzykowne badania, ale nie wprost. Prowadzona przez niego agencja oficjalnie dofinansowała EcoHealth Alliance, prowadzoną przez doktora Petera Daszaka. Ta z kolei przekazała pieniądze na grant badawczy nad nowymi typami wirusów do Instytutu Wirusologii w Wuhan[5]

Wiadomo więc, że tuż przed wybuchem pandemii w miejscu, w którym się ona zaczęła prowadzono ryzykowne badania przypominające wedle opisu samych wnioskodawców grantu eksperymenty w rodzaju gain-of-function. Wiemy też, że do grantodawców dochodziły sygnały o systematycznym lekceważeniu w Instytucie zasad bezpieczeństwa. W grudniu 2019 roku kilku pracowników miało tam zapaść na chorobę o symptomach bardzo zbliżonych do Sars-CoV-2. Co ciekawe, w tym samym miesiącu Peter Daszak w jednym z wywiadów chwalił się, że w ramach prowadzonych badań „odkryto ponad 100 nowych koronawirusów, blisko spokrewnionych z SARS. (…) Niektóre z nich dostają się do ludzkich komórek w laboratorium, niektóre mogą wywołać SARS u zhumanizowanej myszy i nie można ani leczyć ich lekami monoklonalnymi, ani się przeciw nim zaszczepić”[6]

Ten sam Peter Daszak stał zresztą za opublikowanym w „Lancet” 19 lutego 2020 roku liście naukowców, którzy stanowczo „potępiali spiskowe teorie sugerujące, że Covid-19 nie ma naturalnego pochodzenia”[7]. Autorzy tekstu dodawali: „Teorie spiskowe wywołują jedynie strach, propagują plotki i uprzedzenia, które narażają na szwank globalną współpracę na rzecz walki z wirusem”[8]. Na tym etapie nie powinno nas już chyba dziwić, że prezes EcoHealth Alliance znalazł się także w grupie naukowców wysłanych przez WHO do Chin z misją… zbadania przyczyn wybuchu pandemii. Żeby było jeszcze ciekawiej, Daszak widnieje na liście laureatów przyznanego w sierpniu 2020 roku przez NIH (National Institute of Health) grantu na badania nad nowymi typami chorób zakaźnych[9]. Znaleźć na niej można również Kristiana G. Andersena jednego z autorów innego listu „dowodzącego” naturalnej koncepcji powstania wirusa na łamach „Nature Medicine”[10]. Ten pierwszy miał jednak pewną przewagę: miał szansę badać wirusy, które sam pomógł stworzyć.

Oto jak powstał dogmat o naturalnym pochodzeniu koronawirusa, którego przez długie miesiące pandemii nie można było podważać, jeśli nie chciało się stanąć w jednym szeregu z szaleńcami od leczniczych folii i płaskiej ziemi. W czerwcu 2021 ujawniono maile, jakie z naukowcami wymieniał na początku poprzedniego roku Fauci i jego szef, dyrektor NIH Francis Collins. Widać w nich – co uwydatnili w styczniu tego roku dwaj republikańscy senatorowie[11] – że w lutym 2020 hipoteza o wycieku koronawirusa z laboratorium bynajmniej nie uchodziła za szaloną, a część wirusologów uważała ją za bardziej prawdopodobną niż jego naturalne pochodzenie. Jeszcze dzień przed wspólną telekonferencją z udziałem publicznych funkcjonariuszy nawet Kristian G. Andersen skłaniał się do Lab Leak Theory. Czy Fauci i Collins mogli nakłonić naukowców do wyboru bezpieczniejszej dla siebie wersji na temat źródeł pandemii? Jest to możliwe, choć pewności nie ma, autorzy artykułu zaprzeczają, a dostępna treść dokumentów niczego nie przesądza. A wierzyć na słowo republikanom raczej nie należy, bo mają polityczne powody twierdzić, że tak było. Problem polega na tym, że Fauci też. Jeśli bowiem hipoteza o wycieku z laboratorium by się potwierdziła odpowiedzialność za finansowanie badań, a może nawet za całą pandemię, mogłaby spaść również na niego. Czy ich jego uprzywilejowana pozycja połączona z faktem, że stał pośrednio za finansowaniem ryzykownych eksperymentów nie zakłócała niezależności autorów mających już za chwilę głosić oczywistość wersji naturalnej w swoich artykułach?

Skądinąd wiemy, że Fauci i Collins potrafią dość bezwzględnie odnosić się do swoich polemistów. Odczuli to na własnej skórze autorzy opublikowanej w październiku 2020 roku Deklaracji z Great Barrington[12]; dokumentu, który wskazywał na możliwość alternatywnej wobec lockdownu strategii walki z pandemią. Deklaracja domagała się wprowadzenia tzw. „ukierunkowanej ochrony”: wzmożonej opieki nad najsłabszymi i najbardziej zagrożonymi, powrotu do normalnego funkcjonowania reszty społeczeństwa, dzięki której wzrastać będzie odporność stadna. Autorzy deklaracji to uznani epidemiolodzy: Martin Kuldorff (Uniwersytet Harwarda), Sunetra Gupta (Uniwersytet w Oxfordzie) i Jay Bhattacharya (Uniwersytet Stanforda). Oprócz nich podpisało ją już 920 tys. osób, w tym ponad 15 tys. naukowców zajmujących się medycyną i ponad 45 tys. praktykujących lekarzy.

Jeśli nie słyszeliście o tej deklaracji albo kojarzy się wam z płaskoziemską szurią, to podziękowania należy składać na ręce wspomnianego duetu Fauci-Collins. W ich korespondencji, która ujrzała światło dzienne w grudniu 2021 roku widać jak obaj szukają sposobu, by zdyskredytować tezy zawarte w Deklaracji, a także jej autorów. Collins w mailu z 8 października pisze, że „troje szalonych (fringe) naukowców (…) wydaje się wzbudzać zainteresowanie” deklaracją i dodaje, że w związku z tym potrzebny będzie „szybki i niszczący atak na jej przesłanki w prasie (quick and devastating published takedown of its premises)”[13]. Dalszy ciąg ujawnionej korespondencji polega na wymianie informacji o artykułach, w których już podjęto ten wysiłek. Sygnatariusze Deklaracji stali się obiektem bezwzględnej kampanii oszczerstw i dyfamacji, w której ucierpiała nie tylko ich reputacja, ale także podstawy wirusologii na czele z pojęciem „nabytej odporności” czy „odporności stadnej”[14]. Propozycję ukierunkowanej ochrony przedstawiano jako postawę nieodpowiedzialnej bierności wobec groźnego wirusa, a jej zwolenników chętnie uciszano wiadomościami o kolejnych o zgonach.

Tymczasem, gdy spojrzymy na Szwecję, która jako jeden z nielicznych krajów europejskich nie wprowadziła lockdownu, stając się również obiektem medialnej nagonki, jej bilans zachorowań nie wygląda źle na tle największych adwokatów tej strategii[15]. Podobnie jest z Florydą, która oparła się lockdownom jako jedyny stan USA[16]. Z pewnością w każdym przypadku sprawę trzeba rozpatrywać osobno i analizować różne uwarunkowania lokalnej społeczności (od średniej wieku po klimat). Jednak wydaje się, że choćby te dwa przykłady powinny skłaniać do potraktowania Deklaracji z Great Barrington nie jako memu, ale poważnej propozycji, którą należy serio rozważyć, a nie jedynie wyśmiewać. Zresztą po dwóch latach pandemii okazuje się, że nawet w Australii doceniono alternatywne myślenie i ogłoszono koniec restrykcji[17]. Dołącza do tego właśnie choćby Wielka Brytania.

Czy rozmowa o tych rzeczach jest zniechęcaniem do nauki? Bynajmniej, chciałbym tylko pokazać, że tak jak wszystko podlega ona dynamice społecznych konfliktów, a w okresie pandemii stała się zakładniczką wojny kulturowej w wielu sytuacjach, w których nie powinna. Dyskusje na temat powstania koronawirusa trwają i wygląda na to, że ani wyciek z laboratorium, ani naturalny początek pandemii nie zostały ostatecznie udowodnione. Oznacza to, że ich status naukowy jest na razie dokładnie taki sam. Dlaczego więc przez półtora roku w większości mediów głównego nurtu ta pierwsza uchodziła za teorię spiskową? Chyba nie z powodów naukowych? Może z powodu interesów bardzo wpływowej grupy naukowców i biurokratów, której zależało na tym, żeby ich ryzykowne poczynania nie były swobodnie oceniane przez opinię publiczną? Może trzeba było uciszyć dyskusję, żeby ochronić dobre stosunki między Chinami i USA, chociaż równolegle zrobiono niemało dla ich pogorszenia? A może Lab Leak Theory była groźna właśnie dlatego, że pokazywała wspólną odpowiedzialność Instytutu w Wuhan i jego amerykańskich sponsorów? Odpowiedzialność, która osłabiałaby efekt polaryzacji, którą żyje spora część opinii publicznej w USA (o Chinach nie wiem)?

Podobne pytania można by zadać w odniesieniu do kwestii masek ochronnych czy strategii polityki zdrowotnej. O katastrofalnych społecznych skutkach lockdownów wciąż większość milczy jak zaklęta albo je trywializuje. I tak będzie, dopóki nie zaczniemy domagać się pełnej i natychmiastowej odpowiedzialności (również karnej) funkcjonariuszy publicznych za ich słowa i decyzje. I nie przestaniemy dzielić tez naukowych na „nasze” i „cudze”. Im dłużej restrykcje i stojący za nimi funkcjonariusze pozostaną „nie do ruszenia” tym bardziej ucierpi na tym zdrowie publiczne i życie społeczne. Za chwilę, gdy w USA rządzić będą republikanie, zatrudnią sobie swoich ludzi i wtedy to oni będą niezwalnialni i całkowicie zidentyfikowani z Nauką. Naprawdę chcemy takiej ochrony i takiej nauki? Jeśli chcemy innej, zacznijmy uczyć się uczciwie rozliczać „swoich”.


[1] https://www.dailymail.co.uk/news/article-9653359/No-Jen-Psaki-gives-blunt-response-asked-Biden-fire-Fauci.html, dostęp 26 stycznia 2022.

[2] https://www.forbes.com/sites/carlieporterfield/2021/06/09/fauci-on-gop-criticism-attacks-on-me-quite-frankly-are-attacks-on-science/?sh=135f728e4542, dostęp 26 stycznia 2022.

[3] https://www.youtube.com/watch?v=PRa6t_e7dgI, dostęp 26 stycznia 2022.

[4] Dziś jest jasne, że ochronna funkcja maseczek jest dyskusyjna. Czy Fauci mógł to wtedy wiedzieć? Jeśli tak, kłamał wówczas, gdy przekonywał ludzi do ich noszenia wmawiając im dokładnie tę iluzję, przed którą przestrzegał na początku. Na temat maseczek, por. https://www.ecdc.europa.eu/sites/default/files/documents/covid-19-face-masks-community-first-update.pdf, dostęp 26 stycznia 2022.

[5] Rekonstruuję tutaj rozbudowany wywód Nicolasa Wade’a, który w „The Bulletin” napisał jeden z najbardziej wnikliwych i wyważonych artykułów na temat dyskusji wokół początków pandemii. Bardzo zachęcam do wczytania się w szczegóły, które tu z konieczności nieco upraszczam. Por. https://thebulletin.org/2021/05/the-origin-of-covid-did-people-or-nature-open-pandoras-box-at-wuhan/, dostęp 26 stycznia 2022.

[6] Tamże.

[7] https://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736(20)30418-9/fulltext, dostęp 26 stycznia 2022.

[8] Tamże.

[9] https://www.nih.gov/news-events/news-releases/nih-establishes-centers-research-emerging-infectious-diseases, dostęp 26 stycznia 2022. Link podaje też Wade.

[10] https://www.nature.com/articles/s41591-020-0820-9, dostęp 26 stycznia 2022. W kwestii niskiej wiarygodności argumentów przytaczanych przez autorów odsyłam jeszcze raz do artykułu Wade’a.

[11] https://theintercept.com/2022/01/12/covid-origins-fauci-redacted-emails/, dostęp 26 stycznia 2022.

[12] https://gbdeclaration.org, dostęp 26 stycznia 2022.

[13] https://www.dailymail.co.uk/news/article-10324873/Emails-reveal-Fauci-head-NIH-colluded-try-smear-experts-called-end-lockdowns.html, dostęp 26 stycznia 2022.

[14] Por. https://www.spiked-online.com/2021/08/02/the-smear-campaign-against-the-great-barrington-declaration/, dostęp 26 stycznia 2022. Artykuł ten jest autorstwa dwóch autorów Deklaracji, więc zrozumiałe jest to, że bronią swojej pozycji. Zarazem jednak udostępniają wiele linków do tekstów bardzo niepochlebnych pod ich adresem.

[15] https://ourworldindata.org/coronavirus/country/sweden?country=SWE~FRA~DEU~GBR~USA, dostęp 26 stycznia 2022.

[16] https://www.beckershospitalreview.com/public-health/us-coronavirus-deaths-by-state-july-1.html, dostęp 26 stycznia 2022.

[17] https://www.reuters.com/world/asia-pacific/australia-rules-out-lockdowns-despite-omicron-surge-2021-12-21/, dostęp 26 stycznia 2022.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *