Okruch w twoim oku jest najlepszym szkłem powiększającym.
Theodor W. Adorno
„Pandemia niezaszczepionych” – ten polityczny slogan zmienił się niestety w społeczną rzeczywistość, niezależnie od tego jak niewiele zawiera w sobie prawdy. Ten tekst powinien powstać kilka miesięcy temu, ale nie byłem go w stanie napisać. Trwałem w przerażeniu i niedowierzaniu obserwując, co dzieje się wokół mnie. Co się mówi, pisze i projektuje. Slogan stworzony przez administrację Joe Bidena uruchomił bezprecedensowy, globalny proces stygmatyzacji osób, które zdecydowały się nie przyjąć szczepionek przeciw koronawirusowi. Choć przebiega on według aż za dobrze znanych reguł, nie spodziewałem się, że zaobserwuję go w takim natężeniu w swoim własnym, liberalno-lewicowym środowisku. Myślałem, że właśnie na taki język jesteśmy już od dawna odporni.
Tymczasem udało się zrealizować już 5 z 8 etapów ludobójstwa wymienionych przez Gregory H. Stantona w jego słynnym tekście z 1998 roku. Nie twierdzę, że zrealizujemy dalsze, nie chcę epatować historycznymi porównaniami. Zwracam tylko uwagę, że mroczne mechanizmy przemocy są obecne wokół nas i nie wolno ignorować naszego uwikłania w ich przebieg. Po pierwsze, „klasyfikacja”, czyli ostry rozdział na „my” i „oni”, który usuwa z pola widzenia wszystkie niuanse lub inne podziały, stając się podstawowym rozróżnieniem, narzędziem generalnej selekcji ludności. Wyrwa między zaszczepionymi i niezaszczepionymi ma być absolutna – tym drugim według niektórych projektów (i niektórych wprowadzonych już w życie rozporządzeń) ma się odmawiać właściwie w całości prawa do uczestnictwa w życiu społecznym.
Niezaszczepieni stali się do tego z automatu antyszczepionkowcami, narzucono im poręczną i nad wyraz pojemną tożsamość, która w dodatku nieustannie się rozszerza, a o jej zakresie każdorazowo decyduje druga strona. I tak do jednego worka wrzuca się bardzo różne grupy ludzi: osoby, które nie chcą lub nie dały rady zaszczepić się tymi szczepionkami (z różnych powodów); zaszczepiły się, ale nie chcą się doszczepiać; wezmą nawet ósmy booster, ale z różnych względów nie zgadzają się na przymus szczepienia; są przeciwne szczepieniom w ogóle; używają lęku przed szczepieniami do wojny kulturowej, itd.
Wystarczy nie podzielać w całości dominującej narracji na temat koronawirusa, żeby od razu znaleźć się wśród podstępnej i niebezpiecznej grupy antyszczepionkowców. Już sama konstrukcja tej kategorii jest wymowna. „Niezaszczepieni”, „przeciwnicy obowiązkowych szczepień”, to brzmi jakoś niemrawo, nie wywołuje podprogowego poczucia zagrożenia, na które można liczyć w przypadku przedrostka „anty-”. Że też przemysł farmaceutyczny nie wpadł na ten pomysł przy szczepieniach na grypę!
W tak skonstruowaną zbiorowość można wyprojektować wszystko, co leży nam na sercu. Że pandemia się nie kończy, że ekonomia się wali, że system ma nas gdzieś, że społeczeństwo jakieś takie szarobure i wschodnioeuropejskie. Niezaszczepieni zostali obarczeni odpowiedzialnością za wszystkie niedogodności pandemii, a nawet za samo jej trwanie. Zmienili się – jak każda grupa poddawana wykluczeniu – w nieokreślone, ale dobrze zlokalizowane źródło wszystkich lęków. Bez wyjątku są też oczywiście płaskoziemcami i foliarzami.
Drugi stopień – „symbolizacja”. Paszporty covidowe dokonują już selekcji społeczeństwa według tego ujednoliconego kryterium: na lotniskach, w sklepach, restauracjach, kinach, teatrach, itd. W niektórych krajach wprowadzono nawet lockdown wyłącznie dla tych, którzy nie okażą odpowiedniego zaświadczenia, tworząc w ten sposób obywateli drugiej kategorii pozbawionych większości przypisanych im konstytucyjnie praw.
I co? Cisza, nigdzie po „mojej” stronie nie słyszałem oburzenia. Słyszałem natomiast i czytałem niezliczone apele o zaostrzanie kursu, przymus, obowiązek, kary i dyskryminację. Na łamach największych tytułów prasy liberalno-lewicowej spokojnie debatuje się o tym, jak odebrać niemal połowie społeczeństwa prawo o decydowaniu o swoim zdrowiu. Używa się przy tym masy całkowicie nieadekwatnych analogii i nagina aktualną wiedzę medyczną. Co gorsza, gesty symbolicznej dyskryminacji i stygmatyzacji stały się całkiem codzienne i niemal niezauważalne. W moich kręgach do dobrego tonu należą żarty z niezaszczepionych debili a nawet otwarte wyrażanie pogardy wobec nich, obwinianie o wszystkie negatywne skutki pandemii. To takie nowe reguły small talku podtrzymujące mobilizację nas, światłych, podążających za Nauką i bojących się tego, czego trzeba i można się bać.
W tym wszystkim spora część naszych współobywateli stała się anonimowym nosicielem wirusa, chodzącym zagrożeniem dla naszego dobrostanu a nawet życia. „Dehumanizacja” to właśnie trzeci punkt na skali Stantona. W niedawnym, głośnym wywiadzie dla Le Point Emmanuel Macron powiedział: „Nie jestem za wkurzaniem Francuzów. Wnerwiam się codziennie na administrację, która utrudnia im życie. Ale mam wielką ochotę wkurzać niezaszczepionych. Będziemy więc to robić, aż do końca. Taka jest strategia”[1]. Czyżby niezaszczepieni nie byli już Francuzami? Czy pamiętacie, kiedy ostatnio liberalny prezydent otwarcie deklarował chęć dyskryminacji jakiejś mniejszości (Macron podkreśla w wywiadzie, że to mniejszość!) i dumnie ogłaszał to jako swoją strategię? Że nie jest to próba łapania za słowa świadczy inna wypowiedź z tego samego wywiadu: „Gdy moja wolność zagraża innym, staję się nieodpowiedzialny. Nieodpowiedzialny nie jest już obywatelem”. Oto stopień autorytaryzmu, którego jesteśmy świadkami. I przychodzi on zupełnie nie stąd, skąd można się go było spodziewać.
Wprowadzane w życie restrykcje, ograniczenia i kary obejmujące w sposób selektywny osoby nie mające dowodu szczepień odpowiadają czwartemu punktowi Stantona – „organizacji”. Dostosowujemy krok po kroku rzeczywistość do wyprodukowanego wcześniej podziału. Przyzwyczajamy innych do akceptacji owego podziału i jego codziennych konsekwencji. Utrzymujemy naszą stronę w permanentnym lęku przed innym i zapewniamy ją o jej niepodzielnej racji i moralnej wyższości. W ten sposób powstaje apartheid, którego nieświadomych rzeczników odkryłem w ostatnich miesiącach bez liku. Ba, nawet sam nim byłem.
Dziś jestem przekonany, że to nic innego jak logika kozła ofiarnego rozkręcona na całego w środowiskach chętnie uznających się za ostoję tolerancji, szacunku do innego i walki z dyskryminacją. Szokujące jest dla mnie to, że dokładnie w tym samym czasie, gdy fantazjowało o wykluczeniu członków własnej wspólnoty z uwagi na podjętą przez nich decyzję w sprawie leczenia, środowisko to odważnie występowało w obronie zaszczuwanych przez prawicę migrantów. Nie pamiętacie własnego oburzenia na słowa pewnego pana zrównujące uchodźców z nosicielami groźnych wirusów? A wiecie, że ci, którzy dotarli do naszych granic są prawdopodobnie niezaszczepieni i z oczywistych powodów muszą tacy pozostać? Ich też będziecie wyrzucać z restauracji, sklepów czy innych miejsc spotkań?
Radykalny podział i reguły społecznej selekcji prowadzą oczywiście do coraz głębszej polaryzacji (punkt piąty). Zaszczepieni traktują niezaszczepionych jakby byli samym wirusem, a niezaszczepieni coraz częściej uważają tych pierwszych – zwłaszcza gdy uznają szczepienia w ogóle za niebezpieczny proceder – za frajerów i pożytecznych idiotów korporacji. Oczywiście pandemia Covid-19 stała się elementem wojny kulturowej jak wszystko inne, dlatego autonomiczna decyzja co do wzięcia udziału w eksperymentalnej terapii medycznej (formalnie szczepionki funkcjonują w Europie w ramach emergency use authorization, czyli podlegają zasadom Kodeksu norymberskiego, który wymaga zgody pacjenta na udział w danym leczeniu) zmieniła się w rodzaj nowej tożsamości włączanej natychmiast do istniejących już pakietów politycznych. Radykalizacja tego podziału prowadzi do tego, że coraz trudniej możemy sobie w ogóle wyobrazić życie w tej samej przestrzeni. A podzieleni jesteśmy łatwym obiektem manipulacji ze strony tych, którzy najlepiej grają w tę grę i mają najwięcej środków, żeby ją wygrać. Gdy my będziemy sobie nawzajem życzyć śmierci, oni będą się bogacić naszym wspólnym kosztem.
Ciekawe wydaje się to, że hasło o „pandemii niezaszczepionych” sformułowano dokładnie wtedy, gdy zaszczepieni, według oryginalnej zapowiedzi, mogliby już poczuć się całkowicie bezpieczni. Szczepionki miały przecież oznaczać powrót do normalnego życia, pełną immunizację na wirusa tak jak w przypadku wielu tradycyjnych i obowiązkowych szczepień. Okazało się jednak, że te preparaty nie całkiem działają w ten sposób, więc trzeba było przekierować gdzieś społeczne niezadowolenie, utrzymując zarazem dochody korporacji na niebotycznym poziomie. Nowa narracja głosiła, że wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko wszyscy się zaszczepili. Jakoś jednak nie szła w parze z usilnym domaganiem się otwarcia patentów na szczepionki, a więc realnego, a nie tylko deklarowanego, podzielenia się nową technologią np. z globalnym Południem. Na mój podejrzliwy nos, gdyby chodziło o zdrowie, a nie o zyski, już dawno wszyscy na świecie produkowaliby je za darmo.
Nowy etap wymagał skonstruowania nowego typu dystynkcji. To wtedy powstała też nowa altruistyczna tożsamość, którą moje kręgi szczyciły się aż do znudzenia. Zaszczep się dla siebie i dla innych. Bądź empatyczny i chroń swoich obywateli. Jeśli się nie zaszczepisz – stanowisz zagrożenie dla społeczeństwa. Wszystko to miałoby może jakiś sens, gdyby szczepionki chroniły całkowicie przed zakażeniem wirusem i całkowicie blokowały jego przenoszenie. A tak po prostu nie jest, czego liberalno-lewicowy komentariat wydaje się zupełnie nie uwzględniać ani w swoich argumentach, ani w proponowanych rozwiązaniach. Zaszczepieni mogą zarazić się Covidem i mogą zarazić innych[2]. Według niektórych badań nawet w tym samym albo niewiele różniącym się stopniu[3]. Dane dotyczące Omicronu z Australii i Szkocji sugerują, że zaszczepieni zarażają się i przenoszą go bardziej niż niezaszczepieni[4]. Nie są więc z definicji lepsi ani bardziej odpowiedzialni od niezaszczepionych, moralizowanie tej kwestii po prostu nie ma sensu. Gdy wybrzmiały pierwsze głosy kwestionujące dominujący konsensus (a badania, do których się odwołuję były dostępne już w październiku 2021), pojawiła się nowa narracja: niezaszczepieni chorują ciężej i w ten sposób blokują łóżka innym oraz odpowiadają za przeładowanie szpitali. Dobrzy Samarytanie dość szybko zmienili ton głosu i teraz są gotowi reglamentować opiekę medyczną ze względu na odgórnie zdefiniowaną odpowiedzialność chorych. Ten ostatni zwrot wydaje mi się już naprawdę szokujący i oznacza, że właśnie gładko zaczęliśmy mówić językiem systemu kredytu społecznego Chińskiej Republiki Ludowej. Brawo!
W opublikowanym na stronie „Krytyki Politycznej” tekście[5] Peter Singer, filozof od lat zajmujący się m.in. prawami zwierząt, autor wielu słusznie cenionych publikacji z zakresu etyki, poszedł tym tropem tak daleko, że aż zderzył się ze ścianą. Jego tekst w oryginale zatytułowany jest Victims of the Unvaccinated. Zawsze myślałem, że w szpitalach umiera się na choroby, w tym na koronawirusa, a tu proszę, okazuje się, że to po prostu zabójstwo dokonane przez niezaszczepionych. Filozof powtarza w swym tekście znane skądinąd argumenty o egoistycznych pobudkach ludzi odmawiających szczepienia (ci przyjmujący, jak pamiętamy, nie myślą o sobie, gdzie tam!) oraz wprost łączy chorobę z winą. Zarazem całkiem bez komentarza przemyca informację, że w przypadku wariantu Omicron „nie jest jeszcze pewne, w jakim stopniu dotychczasowe szczepionki chronią przed zakażeniem lub przed roznoszeniem wirusa”. No cóż, ta wiedza chyba wiele by zmieniła w naszym podejściu do restrykcji i do paszportów covidowych, prawda? Jeśli szczepionki nie chronią przed nim w ogóle, a wręcz zwiększają podatność na zakażenie (nie mówię, że tak jest, sprawdźcie dane z przypisu 4 sami) cały dotychczasowy reżim pandemiczny należy po prostu odwołać. Zresztą powoli już się to dzieje skoro kolejne kraje ogłaszają, że weszliśmy w etap endemii i z wirusem trzeba po prostu żyć[6].
Nie zważając na te uściślenia Singer wspomina historię osoby, która zmarła, ponieważ nie otrzymała należytej opieki z powodu przeciążenia szpitala przez chorych na Covid. Wśród nich znakomitą większość stanowili niezaszczepieni. Formułuje też własną, oryginalną propozycję rozwiązania tego problemu. „Szpitale, które zbliżają się do granicy swoich możliwości, powinny ostrzegać mieszkańców swoich rejonów, że od określonego dnia będą traktować priorytetowo zaszczepionych pacjentów covidowych, a niezaszczepieni będą musieli czekać na swoją kolej. (…) Po upływie tego terminu, kiedy ostatnie wolne łóżko szpitalne okaże się potrzebne zaszczepionemu i niezaszczepionemu pacjentowi z Covidem, szpital powinien przyjąć tego pierwszego”.
Szokujące? Czekajcie. „Kiedy zaś ostatnie miejsce na oddziale intensywnej terapii będzie zajęte przez osobę niezaszczepioną, bo w chwili, gdy tę osobę przyjmowano, nie było potrzebne nikomu innemu, a później w szpitalu zjawi się pacjent zaszczepiony, któremu to miejsce jest potrzebne tak samo lub bardziej, szpital powinien to miejsce zwolnić dla osoby zaszczepionej”. Jest to ni mniej, ni więcej tylko propozycja segregacji pacjentów ze względu na jeden wskaźnik, jakim jest przyjęcie lub nieprzyjęcie szczepionki na jedną z chorób. Dopuszcza nawet odstąpienie od leczenia ze względu na podjętą wcześniej przez pacjenta decyzję.
Mam w związku z tą propozycją kilka pytań. A co, jeśli w szpitalu znajduje się chora na Covid osoba niezaszczepiona, która zaraziła się od zaszczepionej? Czy to zmienia jej status czy też jej dalsze zajmowanie łóżka również będzie stanowić odroczone w czasie zabójstwo potencjalnego nowego pacjenta? A czy osoba zaszczepiona, która trafiła do szpitala i czeka na miejsce na pewno zachowywała się dotychczas odpowiedzialnie? Co, jeśli paliła papierosy, jest otyła, prowadzi ryzykowny tryb życia i w jego wyniku uległa na przykład wypadkowi? Może zignorowała inne dolegliwości, które zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu Covidu? Czy powinna zająć miejsce niezaszczepionej samotnej matki, która bała się powikłań po szczepionce i tego, że zostawi dziecko całkiem samo na świecie? A jeśli na łóżku leży osoba zaszczepiona, która spędziła ostatnie trzy miesiące w zatłoczonych dyskotekach, a oczekującej osobie niezaszczepionej odradzono wzięcie zastrzyku ze względu na alergie albo inne przeciwwskazania? A co, jeśli osoba zaszczepiona i niezaszczepiona to członkowie rodziny, którzy ulegli temu samemu wypadkowi?
Mnożę te pytania, żeby pokazać absurd argumentacji Singera – przyznaję. Jest ona bowiem całkowicie chybiona i przerażająca w swych konsekwencjach. Nie mam ochoty przekonywać nikogo, że opieka medyczna powinna być bezwarunkowa. Po prezentacji swojego pomysłu filozof zapewnia jeszcze, iż dzięki niemu konsekwencje swoich decyzji odczują ludzie, którzy „własnymi decyzjami prawdopodobnie szkodą innym”. Tak, „prawdopodobnie”, sprawdziłem w oryginale, bo naprawdę nie mogłem uwierzyć (likely to). Jak ktoś jest „prawdopodobnie” seryjnym mordercą i nie udowodniono mu winy, to nie idzie do więzienia. Ale my mamy niezaszczepionych w oparciu o prawdopodobieństwo wyrzucać ze szpitalnych łóżek! Karać za to, że zarazili się wirusem, który – jeśli wierzyć epidemiologom – i tak prędzej czy później złapiemy wszyscy.
Niesamowite i bardzo symptomatyczne wydaje się to, że Singerowi nie przyszło do głowy, by domagać się zwiększenia liczby dostępnych łóżek. Od dwóch lat żyjemy w stanie permanentnego wyjątku i można chyba oczekiwać od władz, że w związku z tym dostęp do opieki medycznej będzie radykalnie rozszerzony. Zamiast tego filozof postanawia dołączyć do chóru liberalno-lewicowej bańki, który systematycznie obarcza współobywateli odpowiedzialnością za błędy, indolencję i korupcję władz. Nie krytykuj chciwości i kłamstw korporacji farmaceutycznych ani aktualnego systemu ekonomicznego tylko podgrzewaj nienawiść do sąsiada! Domagaj się stref wolnych od niezaszczepionych, ale broń boże nie zwiększenia personelu medycznego! I do tego pisze to autor mieszkający w kraju, w którym władza, gdy tylko wybuchła pandemia, dokonała największego bailoutu najbogatszych w dziejach ludzkości, zostawiła całe społeczeństwo bez żadnego pakietu pomocowego, a tracących pracę (a zatem ubezpieczenie medyczne) z powodu lockdownu po prostu olała. A niedawne polityczne gwiazdy liberalnych mediów jak Andrew Cuomo ograniczały nawet liczbę dostępnych łóżek w szpitalach[7]. Naprawdę szkoda marnować gniewu na niewłaściwy obiekt.
W argumentacji Singera widzę niestety kwintesencję języka, którego podstępnie nauczono nas w ostatnich miesiącach, żeby utrzymać narzucony odgórnie „covidowy konsensus” służący przede wszystkim najbogatszym i prowadzący do społecznej i zdrowotnej katastrofy. Obwinia on chorych całkowicie naturalizując dehumanizujące gesty i zachowania. Terroryzuje opinię publiczną figurą groźnej i jednorodnej grupy zamiast otworzyć debatę na marginalizowane głosy i zmieniającą się wiedzę o pandemii. Wprowadza autorytarne ramy myślenia segregujące ludzi w oparciu o arbitralne i niejasne kryteria. Wymusza na populacji podległość wobec korporacji. Normalizuje przemoc, choć nazywa ją ochroną.
Do tego języka dokooptowana została – a raczej ochoczo się dokooptowała – również lewica. Przynajmniej w Polsce, bo na świecie nie wszyscy mówią tym samym głosem, co Big Pharma. Yannis Varoufakis, Jeremy Corbin czy Richard Wolff to tylko kilku przedstawicieli światowej lewicy, którzy otwarcie wypowiadali się przeciwko dyskryminacji niezaszczepionych i wprowadzaniu przymusowych szczepień. Nie słyszałem na polskiej lewicy podobnych głosów i sam zachodzę w głowę, dlaczego. A konsekwencje będą niestety opłakane.
Po pierwsze, lewica całkowicie zrezygnowała z perspektywy pracowników i ludzi, którzy na restrykcjach i lockdownach ucierpieli o wiele bardziej niż tzw. zoom class. Gdy my siedzieliśmy w domach i powtarzaliśmy sobie Dżumę Camusa, oni bez żadnej ochrony pracowali na pełnych obrotach. Wielu z nich przeszło koronawirusa i uznało na przykład – zresztą słusznie[8] – że odporność po zakażeniu da im większą i trwalszą ochronę niż szczepionki. Inni nie chcą okazywać swojego paszportu covidowego pracodawcy, ponieważ łamie to ich prawo do prywatności. Tak samo będzie ich zdaniem z obowiązkowymi szczepieniami. W tych ludziach lewica postanowiła widzieć bez wyjątku płaskoziemców, foliarzy i potencjalnych zabójców. Przy okazji całkowicie nie analizuje klasowego wymiaru reżimu pandemicznego zarówno w wymiarze lokalnym, jak i globalnym. Dehumanizacja niezaszczepionych musi chyba odnosić się także do globalnego Południa, któremu dostęp do szczepień ograniczono. Czy jesteśmy gotowi dojść i do tego etapu?
Po drugie, lewica całkowicie straciła w tej kwestii głos protestu, antysystemowości. W dyskusji o pandemii trzyma uparcie stronę narracji podrzucanej przez Big Pharmę i jej rzeczników. Jest przy tym bardziej establishmentowa niż establishment. Ta narracja już trzeszczy w posadach, a za chwilę stanie się całkiem niewiarygodna. Nic więc dziwnego, że jak lewica następnym razem postanowi pouczać moralnie społeczeństwo w kwestii tolerancji czy praw mniejszości nie będzie wiarygodna. Głosem antysystemowym, na swój sposób, pozostanie Konfederacja, bo tylko ona mówi dziś do tych, którzy czują, że cały system jest kompletnie skorumpowany. Ale wówczas ci ostatni dostaną jeszcze w pakiecie ksenofobię, homofobię, autorytaryzm, itd.
Po trzecie, lewica zachowuje się w sposób nieobliczalny. Przez sześć lat rządów PiS wskazywała na rażące łamanie praw obywateli przez rząd, a w przypadku wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej mówi nawet – i słusznie – o łamaniu praw człowieka. A tymczasem domaga się od władzy… więcej autorytaryzmu! Naprawdę chcecie dać PiS’owi możliwość decydowania o tym, kto i kiedy będzie mógł wychodzić do sklepu czy kina? Może do śledzenia niezaszczepionych przyda się Pegasus? Na początku pandemii rozliczaliście władzę z oszustw przy zakupie respiratorów i z braku nowych szpitali, a dziś krytykujecie ją głównie za zbyt słaby zamordyzm. Pozwoliliście na ideologiczne zawężenie rozmowy o pandemii do kwestii szczepionek.
Po czwarte, lewica wydaje się zapominać o swej własnej wiedzy. Przed pandemią każdy obudzony w środku nocy lewicowy komentator wiedział, że korporacje farmaceutyczne należą do najbardziej skorumpowanych i szkodliwych organizacji na świecie. I nagle, w pandemii wszyscy powtarzają przekazy dnia Pfizera i Moderny jakby to była wcielona Nauka, niewinni dobroczyńcy ludzkości. Przecież to my mamy najlepiej wiedzieć, że wiedza jest zawsze powiązana z władzą, a każda treść podawana przez oficjalne instytucje za niekwestionowaną prawdę domaga się krytycznej analizy. Nauka to spór i dyskusja a nie kult gotowej ortodoksji.
Więcej, lewica wykonuje wobec polemistów (a właściwie ludzi, którzy podejmują nie te decyzje co trzeba) dokładnie te same gesty, jakie wykonywano wobec lewicowców jeszcze dekadę temu. Pamiętacie jak za krytykę transformacji lądowało się na jednej półce ze Stalinem i trzeba było tłumaczyć czemu chce się wywozić ludzi na Sybir? Dziś dokładnie tak samo robicie z tymi, którzy kwestionują mainstreamowy przekaz na temat pandemii. Odsyłacie ich do celi śmiechu, którą sami ledwie opuściliście.
Na koniec, po piąte, naprawdę nie wiem, jak to jest z tym „moje ciało mój wybór”. Czy nie mamy prawa sami zdecydować o tym czy przyjąć preparat medyczny, którego skuteczność odbiega od zapowiadanej (mówiono, że immunizuje całkowicie i nie dopuszcza do transmisji wirusa, a tego nie robi), którego autoryzacja odbyła się w rekordowym tempie i o którego skutkach ubocznych zabrania się mówić? I skąd ten przymus doprowadzenia innych do szczepień, skoro wy jesteście już bezpieczni? Bierzcie kolejne zastrzyki i cieszcie się życiem, bo za chwilę wszyscy będziecie rozliczani z tego czy zasługujecie na wizytę u lekarza i wyjście wieczorem na piwo.
Najśmieszniejsze, a może najsmutniejsze, jest to, że całą tę dyskursywną machinę wykluczenia uruchomiono rzekomo po to, żeby przekonać sceptyków. Myślicie, że w wyniku tej nagonki naprawdę ktoś pójdzie się zaszczepić? Słyszeliście kiedyś o dyskusji wygranej dzięki argumentowi z pogardy?
[1] https://www.lepoint.fr/politique/decide-a-emmerder-les-antivax-macron-debute-l-annee-a-l-offensive-04-01-2022-2459198_20.php#xtmc=emmerder&xtnp=1&xtcr=2, dostęp 17 stycznia 2022.
[2] https://www.thelancet.com/journals/lanepe/article/PIIS2666-7762(21)00258-1/fulltext; https://www.thelancet.com/journals/laninf/article/PIIS1473-3099(21)00648-4/fulltext; https://link.springer.com/article/10.1007/s10654-021-00808-7, dostęp 17 stycznia 2022.
[3] https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.07.31.21261387v5.full-text, dostęp 17 stycznia 2022.
[4] Por. https://alexberenson.substack.com/p/watch-australia-closely, dostęp 17 stycznia 2022.
[5] https://krytykapolityczna.pl/swiat/djokovic-koronawirus-szczepienia/, dostęp 17 stycznia 2022.
[6] https://www.livemint.com/news/world/covid-on-path-towards-an-endemic-phase-three-countries-think-so-11642045548347.html, dostęp 17 stycznia 2022.
[7] https://gothamist.com/news/cuomo-pushes-cuts-safety-net-hospitals-after-they-stepped-during-pandemic, dostęp 17 stycznia 2022.
[8] Polecam zapoznanie się z listą badań udostępnioną tutaj: https://doctorsandscientistsdeclaration.org/home/supporting-evidence/#recovered, dostęp 17 stycznia 2022. Obejmuje ona także inne kontrowersyjne tematy pandemiczne jak szczepienie dzieci i skuteczność protokołów wczesnego leczenia.
Iwona
24 stycznia, 2022 at 9:18 pm
Największa grupa “antyszczepionkowców” to osoby które chorobę przeszły. Szczepienie takich osób jest bezsensowne, bezcelowe i antynaukowe.
Mechanizm Rytualny
25 stycznia, 2022 at 9:10 am
Polecam uwadze tekst także traktujący o mechanizmie kozła ofiarnego: https://www.facebook.com/956606967691899/posts/4961773220508567/
Aga
25 stycznia, 2022 at 8:31 pm
Przechorowałam covid, nie jestem żadnym antyszczepionkowcem, ale tak jak nigdy nie szczepiłam się na grypę, nie uważam, że konieczne jest dla mnie szczepienie na covid. Kalkulacja korzyść – ryzyko. Najbardziej boli to, że zostałam wrzucona do jednego worka, na takich jak ja jest w mediach nagonka 24 h. Covid przeżyłam, ale czy psychicznie wytrzymam tą chorą propagandę? tego nie wiem. Mam dość. Mimo wszystko dziękuję za ten tekst.
Romuald
31 stycznia, 2022 at 2:25 pm
Autorze, podzielam przesłanie, ale nie jest prawdą, że szczepienie nie redukuje transmisji. A powoływanie się na Alexa Berensona – czołowego manipulatora, który nie umie czytać danych – irytuje.
pozdrawiam
(też) Przeciwnik Przymusu Szczepień