Zacznij przyzwyczajać się, że nie przyzwyczaisz się.
Szczyl
Jedną z wielu rzeczy, które pandemia zmieniła nie do poznania jest ideologiczny układ sił w niektórych kwestiach. W środowiskach liberalno-lewicowych zaskakującą popularność zyskała postawa aprobująca ostre restrykcje i lockdown (bo spłaszczamy krzywą), cenzurę (bo dezinformacja) czy obowiązkowe szczepienia (bo Nauka). Popularność to mało powiedziane – to raczej rodzaj kultu, którego wyznawcy reagują agresją na najmniejsze odstępstwa od doktryny. Oczywiście, wszystkie te kwestie są złożone i wymagają wielogodzinnych dyskusji i długich argumentów na piśmie. Problem polega jednak na tym, że dominujące postawy społeczne rzadko są tak ugruntowane. Kieruje nimi raczej zespół haseł i sloganów, poręcznych, ale płytkich morałów pozwalających porządkować chaos rzeczywistości, a ten w trakcie pandemii sięgnął z pewnością wysokich pułapów.
Kto wie, może gdyby Jair Bolsonaro, Boris Johnson, Donald Trump czy Jarosław Kaczyński zamiast lekceważyć zagrożenie Covid-19 od razu wprowadzili ochoczo zamordyzm, liberałowie i lewicowcy gremialnie wyszliby na ulicę w obronie demokracji, państwa prawa, wolności słowa, itd. Wystarczyło jednak kilka decyzji i wypowiedzi tych znienawidzonych postaci, aby całkiem odwrócić ten trend i te same grupy skierować w dość nieciekawe rejony, które dotychczas wydawały się zarezerwowane dla konserwatystów i prawicowców. W ten sposób pandemia pozwoliła na głębokie uwiedzenie środowisk liberalno-lewicowych przez dyskurs władzy. „Pomożecie? Pomożemy”. Powstał nowy model konformizmu, w którym posłuszność wobec arbitralnie narzuconych restrykcji zaczęła uchodzić za postępowość, a niechęć wobec wolności słowa ma dowodzić wierności ideałom emancypacji. Dziwne mamy czasy, zaiste!
Tymczasem lockdown okazał się nie tylko wątpliwy z punktu widzenia swobód obywatelskich i porządku prawnego, ale także – po prostu – nieskuteczny. Johns Hopkins University właśnie opublikował wyniki badań, zgodnie z którymi „lockdowny w Europie i Stanach Zjednoczonych obniżyły liczbę zgonów na Covid-19 średnio jedynie o 0,2%”[1]. Czyli nie bardzo. Owszem, niektóre podjęte przez ludzi decyzje o zachowaniu dystansu społecznego mogły wpłynąć pozytywnie na przebieg pandemii, ale twarde, odgórne ograniczenia z pewnością nie były dobrym wyborem. Widać to zresztą po dynamice zachorowań, zgodnie z którą po każdym okresie lockdownu w większości krajów następował dramatyczny wzrost odnotowanych przypadków koronawirusa, hospitalizacji i zgonów.
Badanie to nie jest bynajmniej pierwszym, które wskazuje na znikomą skuteczność drakońskich posunięć władzy przynajmniej, jeśli chodzi o ich deklarowany cel[2]. Co ciekawe, żadna z tych wiadomości nie wydawałaby się zaskakująca jeszcze trzy lata temu, ponieważ istniejący przed pandemią konsensus medyczny nie zalecał tego rodzaju rozwiązań w przypadku chorób o podobnym poziomie zaraźliwości. Dominowała o wiele bardziej zniuansowana wizja polityki zdrowotnej, w której konieczność brania pod uwagę innych aspektów życia społecznego była oczywista.
Tymczasem rok 2020 przyniósł bezprecedensową nowość: chorobę, która skutecznie usunęła ze świadomości społecznej niemal wszystkie inne zagadnienia, pozwalając tym samym władzom politycznym i ekonomicznym na zglobalizowanie wątpliwego i nie stosowanego wcześniej zbioru rozporządzeń. Co więcej, szybko stał się on oczywistą oczywistością, z którą nie wolno było dyskutować nie chcąc stać się w opinii ogółu zwolennikiem najbardziej odrażających politycznych grup i postaci. Jak to często bywa, uwodzenie szło w parze z lekko tylko zawoalowanym szantażem.
Jak więc doszło do tego, że niemal cały świat postanowił wprowadzić bardzo inwazyjne, nie stosowane wcześniej i nieskuteczne rozwiązania? Dwie rzeczy wydają się szczególnie ciekawe. Na proces decyzyjny w Wielkiej Brytanii i USA duży wpływ wywarły modele prognostyczne przygotowane przez Neila Fergusona z Imperial College w Londynie. Przewidywały one na przykład, że w Stanach Zjednoczonych w ciągu pierwszego roku na Covid-19 umrze 2,2 mln osób, czyli czterokrotnie więcej niż miało to miejsce w rzeczywistości i dwukrotnie więcej niż w i tak pesymistycznej diagnozie CDC (Centers for Disease Control and Prevention). Najbardziej zdumiewające jest jednak nie to, że uwierzono w tę prognozę, ale że w ogóle wzięto ją na poważnie biorąc pod uwagę wcześniejsze „dokonania” Fergusona w podobnych sytuacjach. Jego modele były bowiem notorycznie nieadekwatne i skrajnie – czasem wręcz groteskowo – zawyżone. W trakcie epidemii ptasiej grypy (H5N1) Ferguson podał, że umrze w jej wyniku 200 mln osób. Tymczasem odnotowano… 257 zgonów. W przypadku choroby wściekłych krów jego szacunek wynosił między 50 a 50 tys. zgonów – faktycznie było ich: 177. Gdy wybuchła świńska grypa w 2009 roku, Ferguson przygotował model przewidujący, że w Wielkiej Brytanii umrze między 3 tys. a 65 tys. osób. Zmarło dokładnie 457[3].
Jak to się stało, że prognozy przygotowane przez tak chronicznie niewiarygodne źródło informacji uznano za podstawę policy making? Dlaczego nikomu nie przeszkadzał dotychczasowy profil ich twórcy? A może z jakichś względów były one po prostu użyteczne? Komu mogło być na rękę, żeby zamknąć demokratyczne społeczeństwa w domach i pod rygorem kar lub więzienia odebrać obywatelom podstawowe wolności? W Australii dla zakażonych i ich rodzin stworzono nawet obozy internowania, do których przymusowo wywożono ich na czas kwarantanny[4]. Czy zgodzilibyśmy się na tak głęboką ingerencję w życie społeczne, gdyby nie zglobalizowany strach przed skutkami pandemii? I czy zgodzilibyśmy się na nie wiedząc jaki będzie prawdziwy koszt zaproponowanego nam planu naprawczego?
Równie niepokojące jak wzięte z powietrza wyliczenia Neila Fergusona (z instytucji hojnie subsydiowanej przez Bill and Melinda Gates Foundation) jest to, że modelem dla całego świata stały się w tym przypadku Chiny. To ich inicjalna odpowiedź na koronawirusa została następnie powielona przez kraje anglosaskie, a potem narzucona kolejno całemu światu. Czy to nie symptomatyczne, że kraj funkcjonujący w zachodnich mediach jako synonim autorytaryzmu i jednoznaczne przeciwieństwo cnót zachodnich demokracji liberalnych stał się nagle dla tych ostatnich niedoścignionym wzorem? Co więcej, zachwyt nad skuteczną walką Chin z pandemią szedł w parze z nieustannym podważaniem jakichkolwiek informacji podawanych przez oficjalne kanały informacyjne reżimu. Od tej schizofrenii, ukazującej bezmiar hipokryzji jaką de facto rządzą się nasze demokracje, można dostać zawrotów głowy.
Pandemia bez wątpienia dowiodła, że dzisiejszy kapitalizm jest już gotowy na wejście w fazę jawnej korporacyjnej dyktatury, w której wolności i prawa obywatelskie stają się niemal kompletnie nieistotne. Ideologiczny przebieg dyskusji wywołanych przez koronawirusa i zastosowane przeciw niemu środki pokazał, że tradycyjnie najbardziej krytyczne środowiska ochoczo wesprą tę korektę, dopełniając losu demokracji ręka w rękę z globalną oligarchią i skorumpowaną klasą polityczną. Ten wniosek jest być może jeszcze smutniejszy niż katastrofalne skutki wywołane zarówno przez pandemię, jak i walkę z nią za pomocą źle dobranych narzędzi.
A co udało się uzyskać dzięki lockdownom, jeśli nie było to obniżenie zgonów na Covid-19? Jak pisali Stavroula Pabst i Max Blumenthal w obszernym artykule Flattening the curve or flattening the global poor? How Covid lockdowns obliterate human rights and crush the most vulnerable „restrykcje zamiast spłaszczyć przysłowiową krzywą doprowadziły do ekonomicznego i społecznego rozkładu, który zabił miliony w imię zdrowia publicznego”[5]. Według informacji z grudnia 2021, w wyniku przymusowego zamknięcia społeczeństw ponad 500 mln osób (sic!) popadło w ubóstwo lub skrajne ubóstwo[6]. Dotyczy to oczywiście przede wszystkim krajów globalnego Południa. Na przykład w Bangladeszu i Nepalu niedożywienie wśród dzieci wzrosło ponad 80%. W Indiach śmiertelność wśród dzieci wzrosła o 15%, a w Sri Lance odnotowano aż 21% wzrost śmiertelności matek[7]. W Gwinei Bissau i Mozambiku pojawiły się klęski głodu na niespotykaną od lat skalę. Podobnie było w wielu krajach Afryki czy Azji Południowej.
Twarde restrykcje nie uderzyły jednak wyłącznie w globalne Południe, choć tam katastrofalne skutki lockdownu są niemal tak oczywiste jak nie poinformowane są o tym społeczeństwa Północy. W USA nastąpił 30% wzrost zgonów spowodowanych przedawkowaniem narkotyków, wybuchła epidemia przemocy domowej, a ponad 25% osób w wieku 18-24 poważnie rozważało samobójstwo. Izolacja, zamknięte szkoły i urzędy, utrudniony dostęp do pomocy lekarskiej – wszystko to uderzyło nieproporcjonalnie mocniej w mniejszości, biednych, emigrantów i kobiety. Zamknięte szkoły przyniosły w Afryce wzrost analfabetyzmu, ponieważ w wielu krajach brakowało infrastruktury do nauczania zdalnego. Najbardziej ucierpiały dzieci z rodzin ubogich i zamieszkujących prowincję. Wszędzie na świecie odnotowano obniżenie wyników w testach szkolnych.
Według wielu ekspertów przez restrykcje związane z pandemią zaprzepaszczono dekady pracy nad zdrowiem, edukacją i dobrobytem krajów rozwijających się. Wywołany przez nie kryzys ekonomiczny zmusił kraje Południa do dalszego zadłużenia u międzynarodowych instytucji finansowych, co przyniesie w najbliższych latach konieczność ograniczenia wydatków publicznych i likwidowania programów pomocowych. Utrzyma też uboższe kraje w prawdziwie kolonialnej zależności od organizacji w rodzaju Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Na Zachodzie też jednak pogłębiła się przepaść między bogatymi i biednymi, skazując klasy ludowe na konfrontację z wirusem, podczas gdy większość klasy średniej i wyższej spędzała czas na telekonferencjach. W największych krajach europejskich lockdown (a nie koronawirus) odpowiada za poważny i prawdopodobnie długotrwały kryzys zdrowotny. Jak podaje Toby Green – autor książki The Covid Consensus. The New Politics of Global Inequality – od którego zaczerpnąłem wiele z podawanych tutaj danych, we Francji odnotowano wyraźny wzrost zgonów na raka, choroby serca czy Alzheimera, spowodowany opóźnieniem w diagnostyce i leczeniu. Około 30 tysięcy nowotworów nie zdiagnozowano na czas z uwagi na reglamentację dostępu do usług medycznych. W Hiszpanii 61% chorych spóźniło się na chemioterapię, 71% na operacje chirurgiczne w trakcie jedynie pierwszej fali pandemii. „Obsesja na punkcie Covid-19 doprowadziła do spadku zainteresowania dwoma największymi zabójcami w krajach zachodnich – chorobami serca i rakiem”[8] – pisze Green. Wszystko po to, żeby trzymać się rozwiązań, które nijak nie ochroniły globalnej populacji przed koronawirusem.
Jakby tego było mało niemal o wszystkich negatywnych skutkach lockdownów wiedziano zawczasu. Jak pokazuje Pabst i Blumenthal już w marcu 2020 roku rząd holenderski dysponował raportem sugerującym, że negatywne skutki lockdownu mogą być sześciokrotnie większe niż jego osiągnięcia. W RPA natomiast Actuarial Society przekonywało, że zgonów spowodowanych restrykcjami będzie do 29 razy więcej niż tych, którym zdołają one zapobiec. Nawet w korporacyjnych mediach można było przeczytać już w kwietniu 2020 roku prognozy ONZ, że w związku z lockdownami nawet 420 – 580 mln więcej ludzi może wylądować poniżej progu ubóstwa[9]. I faktycznie tak się stało, co stanowiło pierwszy wzrost globalnego ubóstwa od 1990 roku.
Długoterminowe skutki katastrofalnych posunięć władz trudno w ogóle zmierzyć. Toby Green przywołuje badania z trzech amerykańskich uniwersytetów – Duke, Harvard i Johns Hopkins – wedle których efekty recesji wywołanej lockdownem mogą obejmować 3% wzrostu śmiertelności i 0,5% spadek w oczekiwanej długości życia w ciągu 15 lat. W USA oznacza to dodatkowe 0.89 mln zgonów. Dotknie to zresztą przede wszystkim czarnej mniejszości i kobiet. Inny raport, UNICEF’u, z czerwca 2020 roku pokazał, że leczenie koronawirusa doprowadziło do poważnych opóźnień w programach szczepiennych na odrę i polio, co może w przyszłości prowadzić do lokalnego wybuchu epidemii tych groźnych chorób. Według jeszcze innego raportu – United Nations Development Programme (UNDP) nawet połowa miejsc pracy w Afryce miała być zagrożona przez skutki pandemii.
Do wszystkich wymienionych tu cierpień dochodzi kryzys milionów średnich i małych przedsiębiorców, bankructwa rodzin, utrata świadczeń zdrowotnych, bezrobocie, rosnące zadłużenie ludzi młodych, gwałtownie wzrastający poziom chorób psychicznych nie wspominając o rosnącej erozji relacji społecznych, pogłębiającej się polaryzacji społeczeństw w wyniku izolacji, represji służb porządkowych, ekonomicznej degradacji. Ten ponury bilans powinien wywoływać w nas gniew, bo łączył się z bezprecedensowym ograniczeniem codziennych swobód wszystkich, bez widocznych efektów ochrony najsłabszych i najbardziej narażonych na ciężkie powikłania i śmierć z powodu Covid-19.
A ktoś zyskał? Giganci technologiczni, ponieważ do korzystania z ich usług zmuszono znaczną część tzw. zoom class. Dostawcy oprogramowania do nauczania zdalnego. Korporacje odpowiedzialne za digitalizację usług bankowych i wirtualny obieg pieniądza. Producenci szczepionek (Pfizer w samym 2021 roku zarobił na pandemii 33 mld dolarów). Portale społecznościowe. Jeff Bezos. Usual suspects. Na tej globalnej tragedii, która połowę świata wpędziła na powrót spiralę kryzysu, odebrała całemu pokoleniu dzieci i młodzieży najlepsze i najważniejsze lata psycho-społecznego rozwoju, a całym populacjom zaoferowała karuzelę niepewności i lęku zyskali najbogatsi i najbardziej wpływowi.
Za cenę dalszego deptania demokratycznych swobód bajecznie bogatym oligarchom podarowano kolejne prezenty w postaci bailoutów i obostrzeń, które zmiotły z powierzchni jakąkolwiek konkurencję. Najbogatsi zyskali ogółem ponad 400 mld dolarów. I wszystko to w imię restrykcji, których ani oni, ani najważniejsi funkcjonariusze publiczni od USA po Austrię ostentacyjnie nie przestrzegali dając się nieustannie filmować i fotografować na oficjalnie zakazanych imprezach, bez dystansu społecznego, ani obowiązkowych maseczek.
Wszystko to wygląda mi na kolejny przykład działania tego, co Naomi Klein nazwała „kapitalizmem kataklizmowym”, który wykorzystuje sytuacje kryzysowe do tego, żeby radykalnie zwiększyć zyski korporacji, przejmować władzę nad całymi regionami i wprowadzać rozwiązania polityczne, na które nikt nie zgodziłby się w normalnej sytuacji. Dokładnie tak było z pandemią. Toby Green przekonuje, że mieliśmy do czynienia z prawdziwą „wojną z biednymi”, przypominającą wcześniejsze ofensywy ideologiczne – jak wojna z narkotykami czy wojna z terroryzmem – które przyniosły przede wszystkim większą władzę polityków nad populacją i gigantyczne zyski zaprzyjaźnionych gałęzi biznesu, przy dramatycznym ograniczeniu swobód obywatelskich. Biorąc pod uwagę, że i teraz zyskała tylko nieliczna grupka oligarchów, a stracili wszyscy (choć bez wątpienia nie w tym samym stopniu), można by nawet powiedzieć, że zafundowano nam po prostu „nowy wspaniały świat”. Nie sądzę, żeby ktokolwiek, kto czuje się w nim bezpiecznie mógł nazywać siebie postępowcem.
[1] Por., https://sites.krieger.jhu.edu/iae/files/2022/01/A-Literature-Review-and-Meta-Analysis-of-the-Effects-of-Lockdowns-on-COVID-19-Mortality.pdf, dostęp z 7 lutego 2022.
[2] Listę badań potwierdzających tę tezę można znaleźć na stronie AIER (American Institute of Economic Research): https://www.aier.org/article/lockdowns-do-not-control-the-coronavirus-the-evidence/, dostęp z 7 lutego 2022.
[3] Por. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7447267/, dostęp 7 lutego 2022.
[4] Por. https://www.theguardian.com/australia-news/2021/dec/01/nt-police-search-for-three-people-who-escaped-from-howard-springs-covid-quarantine-facility, dostęp 7 lutego 2022.
[5] Por. https://thegrayzone.com/2021/12/03/flattening-curve-global-poor-covid-lockdowns-human-rights-vulnerable/, dostęp 7 lutego 2022.
[6] Por. https://www.who.int/news/item/12-12-2021-more-than-half-a-billion-people-pushed-or-pushed-further-into-extreme-poverty-due-to-health-care-costs, dostęp z 7 lutego 2022.
[7] Por. https://www.bbc.com/news/world-asia-56425115, dostęp z 7 lutego 2022.
[8] Toby Green, The Covid Consensus. The New Politics of Global Inequality, Hurst & Company, London 2021. Wersja cyfrowa.
[9] Por. https://www.cnbc.com/2020/04/09/coronavirus-could-push-half-a-billion-people-into-poverty-globally.html, dostęp z 7 lutego 2022.